Czy ustrzycki szpital zmierza do bankructwa ?
 Ewa Sudoł 06-10-2019r.

             Dosyć dużo czasu już upłynęło jak ostatni raz pisałam o naszym szpitalu w Ustrzykach Dolnych. Brak artykułu wynikał po części z braku czasu a po części z tego, że dosyć długo się łudziłam, że nasza lecznica ma szansę na uratowanie przed bankructwem i likwidacją. Wydawało mi się, że władze powiatu zrobią wszystko, aby nieco przeorganizować pracę szpitala, zaczną w dużo szybszym tempie prowadzić niezbędne inwestycje w szpitalu a nowa dyrektorka będzie stawać na głowie, aby pozyskać nowy personel w tym lekarzy, pielęgniarki, diagnostów czy rehabilitantów. Niestety było to tylko moje chciejstwo, ponieważ rzeczywistość okazała się koszmarna.

          Dług szpitala przyrasta w tempie ekspresowym. Zobowiązania szpitala na koniec czerwca 2019 roku wyniosły 21,5 mln zł a byłoby jeszcze więcej, gdyby powiat bieszczadzki nie przekazał 1,592 mln zł na pokrycie straty za 2017 rok. Pomiędzy styczniem 2019 a czerwcem 2019 stan zobowiązań w szpitalu wzrósł o 3,9 mln zł. Kwota zobowiązań już jest astronomiczna biorąc pod uwagę podpisany kontrakt szpitala na 2019 rok, który wg sprawozdania przedłożonego przez SPZOZ w Ustrzykach Dolnych wynosi 15,9 mln zł. Zobowiązania szpitala są wyższe o 5,6 ml zł niż roczny kontrakt szpitala, cyfry te pokazują w jak dramatycznej sytuacji jest ustrzycki szpital. Z tak ogromnymi zobowiązaniami żaden bank nie udzieli szpitalowi kredytu czy pożyczki, ponieważ wszystkie wskaźniki ekonomiczne są złe a nawet katastrofalne. Pozostają więc szpitalowi tylko parabanki lub kredyt poręczony przez powiat bieszczadzki, który także jest zadłużony na kwotę blisko 19 mln zł.

          Ogromny niepokój budzi sytuacja szpitala zarządzanego przez Panią Dorotę Łukaszyk, gdyż za półtora roku jej rządów szpital wygenerował stratę w wysokości 9,4 mln zł (5,1 mln zł -2018r, 4,3 mln zł-I półrocze 2019r), co przy stracie za 2017 rok wynoszącej 2,3 mln (z amortyzacją) jest kwotą ogromną. Do końca roku strata wzrośnie prawdopodobnie o następne jakieś 5,0 mln zł i razem wyniesie za 2019r. około 9,3 mln zł. Zobowiązania na koniec roku prawdopodobnie wzrosną do kwoty około 27 mln zł. Co znaczy taka strata dla szpitala w ciągu jednego roku i tak duży przyrost zobowiązań nawet laikowi chyba nie trzeba tłumaczyć. Tym bardziej więc dziwi bardzo pasywna postawa organu prowadzącego w sprawie szpitala. Gdyby ktoś miał ochotę sprawdzić poprawność moich wyliczeń zapraszam do BIP-u Powiatu Bieszczadzkiego, gdzie są publikowane sprawozdania finansowe szpitala między innymi pod linkiem  http://bip.bieszczadzki.pl/strona-1061-2019.html  znajduje się sprawozdanie Zarządu Powiatu i SPZOZ w Ustrzykach Dolnych za I półrocze 2019r.

          Dlaczego Zarząd i Rada Powiatu tak lekką ręką zatwierdziła sprawozdanie finansowe szpitala za 2018 rok ze stratą w wysokości 5,1 mln zł, nie podejmując jednocześnie działań naprawczych? Czy naprawdę powiat ma zamiar co roku pokrywać z własnych środków a raczej z zaciąganych kredytów stratę szpitala obecnie 5 mln zł a w następnym roku około 9 mln zł, akceptując jednocześnie tak dramatyczną sytuację? To, że w szpitalu źle się dzieje nie trzeba nikogo o tym przekonywać, parafrazując cytat: jaki jest szpital, każdy widzi. Przyrost zobowiązań od grudnia 2017roku (stan-12,5 mln zł) do grudnia 2019 (szacowany – 27 mln zł) wynosić będzie około 14,5 mln zł i jest to kwota, która powinna wzbudzić przerażenie organu prowadzącego oraz Pani Dyrektor szpitala, ponieważ są skutkiem jej zarządzania.

          Zadaję sobie pytanie, dlaczego nie szuka się do szpitala nowych lekarzy, którzy zwiążą się z nim na dobre i na złe. Dlaczego zgodzono się na przekazanie ratownictwa medycznego do Sanoka a tym samym osłabienie szpitala (obniżając przychody)? Dlaczego na Izbie Przyjęć lub pod Izbą Przyjęć pacjenci muszą oczekiwać po kilka godzin na lekarza a byli i rekordziści, którzy czekali prawie 12 godzin. Dlaczego tak wolno posuwają się inwestycje w szpitalu?

          Trwanie w takiej stagnacji jest zgodą na zamknięcie szpitala, ogłoszenie jego bankructwa i koniecznością spłaty całego zadłużenia przez Powiat Bieszczadzki. Wyobraźmy sobie co stanie się z powiatem, gdyby koszty likwidacji szpitala spadłyby na niego, przecież do spłaty byłoby per saldo co najmniej 25 mln złotych. W związku z realnym zagrożeniem bankructwem szpitala rodzi się kolejne pytanie. Dla kogo będą realizowane planowane inwestycje, kto wejdzie we władanie majątkiem szpitala po jego hipotetycznej likwidacji. Takich pytań można zadawać wiele, ale nie wiem, czy jest ktoś w organie prowadzącym kto mógłby mi na nie odpowiedzieć.

          Oczywiście zdaję sobie sprawę, że sytuacja szpitali powiatowych w Polsce jest generalnie zła, ale tak fatalnej sytuacji jaka jest w szpitalu ustrzyckim, nigdzie nie ma. Na złą sytuację finansową nakłada się także dramatyczna sytuacja kadrowa. Na emerytury odeszli lekarze od kilkudziesięciu lat związani z tym szpitalem a na ich miejsce niestety nie znaleziono nikogo na stałe. Pozyskanie nowych lekarzy jest bardzo trudne, ale nie niemożliwe co udowodniłam osobiście zatrudniając do ustrzyckiego szpitala w ciągu 2 lat kilkunastu nowych lekarzy. Niestety nie wszyscy z nich chcieli pracować dalej nad czym bardzo ubolewam.

          Nie chciałabym kończyć mojego tekstu tak bardzo pesymistycznie, ale patrząc na to co się robi w naszym szpitalu a raczej czego się nie robi mam nieodparte wrażenie, że bez systemowej pomocy państwa nasza obecna Pani dyrektor, jeżeli nie dostanie się do Sejmu będzie ostatnią, która zgasi światło w szpitalu. Wszystkie koncepcje, które wymyślał Zarząd miałyby jeszcze jakiś sens na początku 2018 roku, gdy sytuacja szpitala była nieco lepsza. Obecnie nawet próba połączenia szpitala leskiego, ustrzyckiego i sanockiego mogłaby się zakończyć klęską, ponieważ dług ustrzyckiego szpitala utopiłby je wszystkie.

          Jedyną nadzieją dla SPZOZ w Ustrzykach Dolnych jest zmiana sposobu finasowania szpitali, oddłużenie ich oraz powrót do powiązania szpitali z budżetem państwa. Dalsze udawanie, że szpitale mogą funkcjonować jak zwykłe przedsiębiorstwa na rynku jest jednym wielkim oszustwem, które próbowano nam wmówić przed kilkunastoma latami. Najwyższy czas, aby od tego odejść, bo w przeciwnym wypadku za kilka lat będziemy mieli po kilka szpitali na województwo a ludzie będą umierać w drodze do nich lub w oczekiwaniu na wolne łóżko.
Ewa Sudoł

Jaka przyszłość czeka ustrzycki szpital? odcinek trzeci Ewa Sudoł 07-07-2019r.

          W poprzednich odcinkach w skróconej formie opisałam powolny upadek ustrzyckiego szpitala i jego sytuację dziś. Wiadomo, że sytuacja finansowa szpitala jest zła, zadłużenie rośnie, realny kontrakt maleje i co najgorsze coraz bardziej kurczy się personel medyczny. W takiej sytuacji zdawać by się mogło, że szpital nasz nie ma już żadnych szans, aby dalej trwać. Otóż chcę tu napisać z całą mocą, że jeżeli dziś pozwolimy jako mieszkańcy powiatu, czy turyści odwiedzający Bieszczady na to, aby zlikwidowano chociażby jeden oddział w szpitalu ustrzyckim, to pozwolimy na likwidację i zamknięcie szpitala. Dobrze czytacie, likwidacja jednego oddziału w 100% pociągnie likwidację kolejnego a w konsekwencji zamknięcie szpitala.

          Zarzucą mi niektórzy, że w jednym odcinku piszę o dramatycznej sytuacji szpitala a w następnym o braku zgody na jego restrukturyzację. Tylko zadam pytanie tym wszystkim restrukturyzującym, aby się pochwalili, gdzie udało im się jakikolwiek szpital powiatowy uratować, gdy polikwidowali część oddziałów. O ile ma to sens w wielkich molochach szpitalnych, gdzie niektóre oddziały dublują się niemal na tej samej ulicy, to zupełnie mija się to z celem w małym mieście powiatowym, gdzie cztery podstawowe oddziały decydują o życiu lub śmierci jego mieszkańców. Zdaję sobie sprawę, że decydenci oraz około 15-30% mieszkańców powiatu bieszczadzkiego nie korzysta i raczej nie skorzysta z usług ustrzyckiego szpitala, ponieważ stać ich na prywatne wizyty lekarskie lub mają możliwości, aby leczyć się w szpitalach specjalistycznych o wyższych referencjach.

          Niestety większość ludzi skazana jest na nasz szpital i dla nich on musi istnieć oraz dla tych, którzy w stanach nagłych, w stanach zagrożenia życia muszą być natychmiast hospitalizowani. Słyszałam kiedyś opinię, od pewnego mieszkańca Ustrzyk Dolnych, że przecież zawały, udary i tak karetkami wożą do Sanoka to po co nam szpital. Spytałam tego człowieka, czy kiedykolwiek leżał w szpitalu. Odpowiedział, że nie, bo nie choruje. Ta sytuacja pokazuje, że najwięcej do powiedzenia o szpitalu mają ci co nie mają pojęcia o jego funkcjonowaniu a w szpitalu byli tylko w odwiedzinach. A szpital to organizm połączony organizm, który przestaje prawidłowo działać, gdy bezmyślnie wyjmie się z niego chociaż jedno ogniwo. Takim newralgicznym elementem szpitala są jego oddziały, które wzajemnie się uzupełniają.

          Ktoś kilkadziesiąt lat temu podjął decyzję o budowie w małych powiatowych miasteczkach czterooddziałowych szpitali, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że duże szpitale specjalistyczne lub kliniczne nie są w stanie obsłużyć wszystkich potrzebujących pacjentów. Poza tym w stanie zagrożenia życia nie zawsze można transportować na duże odległości i wtedy jedyną nadzieją dla chorego staje się szpital powiatowy. To co dotychczas napisałam, nie udowadnia jeszcze, że w szpitalu muszą być cztery podstawowe oddziały tj. chirurgia, ginekologia z położnictwem, pediatria i interna. Dla uzasadnienia swojej tezy posłużę się kilkoma przykładami, których byłam świadkiem podczas mojej dwuletniej pracy w ustrzyckim szpitalu.

          Pamiętam jak na oddział internistyczny przywieziono starszą panią, u której wstępnie zdiagnozowano problemy żołądkowe, ponieważ wywiad oraz podstawowe badania tak wskazywały. Pani zaaplikowano leki, kroplówki i stan pacjentki zaczął się poprawiać. Lekarka internistka jednak poprosiła do pacjentki na konsultację lekarza chirurga, który po dokładnym badaniu stwierdził pękający wyrostek robaczkowy, wymagający natychmiastowej operacji. Oczywiście pacjentkę w trybie pilnym przekazano na chirurgię, zoperowano i na pewno uratowano jej życie.

          Wyobraźcie sobie teraz, że tą pacjentką jest wasza matka, której współistniejące choroby zamazały obraz kliniczny jaki występuje przy tego typie schorzeniu a pogotowie przywozi ją do ustrzyckiego szpitala, gdzie nie ma oddziału chirurgicznego a jest tylko interna i inne oddziały zachowawcze. W takim szpitalu nie ma lekarza chirurga, nie ma sali operacyjnej a lekarz internista, który tam pracuje codziennie modli się, aby taki przypadek mu się nie przytrafił. Lekarz ten doskonale sobie zdaje sprawę, że bez całodobowych konsultacji lekarza chirurga czy ginekologa zawsze będzie narażony na popełnienie błędu w sztuce lekarskiej. On ma pełną świadomość, że taki nierozpoznany pospolity wyrostek robaczkowy uśmiercił już niejednego pacjenta i obciążył sumienie niepotrzebną śmiercią niejednego lekarza. Pytam więc, czy chcielibyście, aby w takim szpitalu leczono was lub waszych bliskich.

           Drugim bardzo wymownym przykładem, przemawiającym za utrzymaniem oddziału ginekologiczno-położniczego jest taka oto sytuacja. Do ordynatora tego oddziału dzwonią z karetki pogotowia, że na ustrzyckiej ulicy krwotoku z dróg rodnych dostała młoda kobieta w wysokiej ciąży, którą już transportują do szpitala. Okazało się, że odkleiło się łożysko i liczy się każda minuta. Dziewczynę natychmiast przewożą na sale operacyjną i dzięki temu ratują jej życie, dziecko niestety nie przeżyło. A teraz pomyślcie, że to mogła być wasza żona lub siostra, której przydarzy się podobne powikłanie podczas ciąży a w Ustrzykach nie ma ginekologii. Pogotowie ratunkowe jedzie z nią do Leska, ale krwotok jest tak duży, że 30 minut to za długo, pacjentka w drodze do szpitala wykrwawia się i umiera.

          W tej chwili w Ustrzykach Dolnych rodzi się sto kilkadziesiąt dzieci rocznie, nie jest to liczba, która poraża, ale gdy zostanie w naszym szpitalu zlikwidowany oddział położniczy to te kobiety muszą dojechać do Leska. Z najbardziej oddalonego miejsca w naszym powiecie jest to około 70 km, które dla niektórych kobiet musi skończyć się porodem w karetce lub w domu. Przy dzisiejszych warunkach lokalowych w szpitalu leskim, gdzie już jest za ciasno, zwiększenie liczby pacjentek w drastyczny sposób pogorszy komfort rodzących albo skończy się odmową przyjęcia na oddział ze względu na brak miejsc. Czy zadał sobie ktoś pytanie, gdzie wtedy będą rodzić pacjentki z Bieszczad? Pojadą do Brzozowa, Przemyśla czy może wrócimy do wiejskich akuszerek? Tego właśnie chcecie dla waszych żon, córek czy sióstr?

          Po szpitalu w Ustrzykach Dolnych krążą od jakiegoś czasu dziwne informacje o konieczności likwidacji oddziału dziecięcego, czego już absolutnie nie rozumiem, ponieważ był to oddział, gdzie przychody prawie równoważyły się z kosztami (także pośrednimi) lub niewiele były niższe. Na jednym z oficjalnych spotkań z dyrekcją padły takie deklaracje pomimo braku decyzji Zarządu Powiatu co do sposobu restrukturyzacji szpitala o czym poinformował mnie Starosta Bieszczadzki pismem z dnia 04 czerwca 2019r. Takie zachowanie to prawie kalka zdarzeń jakie miały miejsce w marcu 2019 roku, gdy na sesji rady gminy w Ustrzykach Dolnych odczytano list dyrektorki SPZOZ o konieczności likwidacji oddziału ginekologiczno-położniczego a potem na skutek sprzeciwu społeczeństwa nieudolne próby zaprzeczania przez Zarząd powiatu o takiej decyzji. Likwidacja oddziału pediatrycznego, byłaby to jedna z tych decyzji, która zniszczy jak tsunami cały szpital a po drodze zakończy kariery obecnej dyrekcji szpitala i mam wrażenie wiele szkód wyrządzi w Zarządzie Powiatu.

            Znów posłużę się przykładem, dlaczego nie wolno nawet myśleć o likwidacji oddziału dziecięcego, ale dla odmiany na swoim własnym przykładzie. Kilkanaście lat temu moja córka, która choruje na astmę o podłożu alergicznym z wizytą poszła do swojej kuzynki. Przebywając u niej w domu kilkanaście minut zaczęła gwałtownie się dusić. Nieświadomi tego, że w domu jest świnka morska na sierść, której córka jest uczulona, podałam jej wziewne leki, które miały zahamować duszność, nadal siedzieliśmy z córką w mieszkaniu kuzynki. Niestety zamiast poprawy córka zaczęła się dusić coraz mocniej, wystraszona wezwałam pogotowie, które przyjechało po 15 minutach. Jazda do szpitala z duszącym się dzieckiem, któremu nie można było wkłuć się do żył, aby podać sterydy to były najdłuższe minuty w moim życiu. Nie chcę nawet myśleć, czy udałoby się przy tak gwałtownym skurczu oskrzeli dowieść moje dziecko żywe, gdyby oddział dziecięcy znajdował się w Lesku.
 
            Wszyscy rodzice, którzy mają małe dzieci, wiedzą jak szybko i gwałtownie przebiega u nich choroba. Lekarze, którzy nie są pediatrami bardzo często odmawiają diagnozowania małych dzieci, ponieważ jest to ogromna odpowiedzialność. Niejednokrotnie przyjeżdżając z moim synem do lekarza POZ w szpitalu, proszono o konsultacje lekarza pediatrę a wizyta kończyła się przyjęciem na oddział dziecięcy. Znów przyjmijmy hipotezę, że w ustrzyckim szpitalu nie ma oddziału pediatrycznego a do POZ zgłaszają się rodzice z chorymi dziećmi. Najczęściej dzieje się to w nocy, co potwierdzą chyba wszyscy rodzice, choroba rozwija się bardzo gwałtownie, wysoka gorączka, kaszel czy inne niepokojące objawy. Co wtedy zrobi lekarz dyżurny, będzie te dzieci i ich rodziców kierował na oddział dziecięcy do Leska czy zaryzykuje i weźmie na siebie odpowiedzialność za leczenia takiego dziecka? A może wypisze zlecenie na transport sanitarny i karetką takie dziecko przewiozą do Leska na oddział dziecięcy?
 
            A czy potraficie sobie wyobrazić, że jedziecie zimową nocą, własnym transportem, oblodzonymi drogami z chorym dzieckiem z Lutowisk do szpitala w Lesku? Na dodatek stan dziecka pogarsza się minuty na minutę a wy ze strachu o życie dziecka niemal dostajecie zawału. Naprawdę pogodzilibyście się z tym, żeby zlikwidowano oddział dziecięcy a wy bylibyście narażeni na takie stresy?

             Na koniec jeszcze jeden przykład z życia a dotyczy naszego oddziału chirurgicznego. Niektórzy z nas pamiętają jak kilkanaście lat temu na drodze Polana – Chrewt miała miejsce katastrofa komunikacyjna w której zginęło kilka osób (nie pamiętam już, ile) a kilkadziesiąt osób zostało rannych. Wtedy większość z tych rannych osób zostało zaopatrzonych w naszym szpitalu a rannych do ustrzyckiego szpitala dowożono prywatnymi samochodami, gdyż brakowało karetek. Piszę o tym dlatego, że ze względu na zwiększającą się w bardzo dużym tempie liczbą turystów w Bieszczadach w tym również samochodów, takie wypadki mogą mieć miejsce także dziś. Na dowód podam kilka cyfr, na szlaki w Bieszczadzkim Parku Narodowym w 2018 roku w okresie od kwietnia do listopada weszło 590 tys. ludzi a w tym roku rekord ten pewnie znowu zostanie pobity. Dołóżmy do tego ponad 200 tys. samochodów które jeżdżą naszymi krętymi, wąskimi i górzystymi drogami i naprawdę nie trzeba zbyt mocno się wysilać, aby wyobrazić sobie, że do takiego wypadku może dojść ponownie.

            Zadam zatem pytanie czy turyści przybywający u nas w Bieszczadach na urlopie mogą czuć się bezpiecznie jak nie będzie oddziału chirurgicznego a najbliższa chirurgia będzie w Lesku? Czy w przypadku takiego wypadku, który miałby miejsce np. w Ustrzykach Górnych odległość 70 km do najbliższego szpitala z blokiem chirurgicznym nie będzie ostatnią drogą dla niektórych ofiar wypadku? I proszę niech nie próbują wmawiać mi decydenci, że do takich wypadków zostanie wysłane pogotowie lotnicze, bo nie zawsze ono doleci. W Bieszczadach jest około 30% lotnych dni w roku, liczba ta jest ruchoma i uzależniona od pogody w danym roku, ale zawsze jest to mniej niż połowa.

            Zdaję sobie sprawę, że przedstawione przykłady nie mają miejsca codziennie, że mogą mi niektórzy zarzucić, że dramatyzuję. Mam więc do tych wszystkich wątpiących pytanie, czy życie ludzkie można wycenić na pieniądze, czy zdrowie chociażby jednej osoby rannej w wypadku jest mniej warte niż zdrowie i dobytek innej osoby uratowanej w pożarze? Znowu możecie być zdziwieni, dlaczego piszę o pożarach, ale robię to z pełną premedytacją. Dziś ochrona przeciwpożarowa, policja, ratownictwo medyczne finansowane jest z budżetu państwa nie od liczby ugaszonych pożarów, zatrzymanych bandytów czy ratowanych chorych, ale za tzw. gotowość. W tych służbach państwo nie wycenia wykonywanych usług jak w szpitalach, ale zabezpiecza ich finansowanie w całości. Może najwyższa pora, aby takie finansowanie wprowadzić w szpitalach biorąc pod uwagę realne koszty funkcjonowania. Szerzej o takim finasowaniu napiszę w kolejnym odcinku o ustrzyckim szpitalu.

          Wracając jeszcze do konieczności utrzymania czterooddziałowego szpitala w Ustrzykach Dolnych chcę zwrócić uwagę na jedną rzecz. Mamy bardzo mało lekarzy, pielęgniarek, rehabilitantów i diagnostów, o których szpitale między sobą walczą bezpardonowo, oferując coraz wyższe stawki. W chwili obecnej likwidacji jakiegokolwiek oddziału jest decyzją nieodwracalną, ponieważ kadra z tych oddziałów momentalnie zostanie zagospodarowana przez inne szpitale i ponownie nie da się jej odtworzyć. Pomysł z likwidacją oddziału ginekologiczno-położniczego, który jako jedyny ma pełną obsadę lekarską i położnych jest irracjonalny. Trudno go wytłumaczyć chociażby i z tego powodu, że obecnie koszty bloku operacyjnego dzielone są na dwa oddziały zabiegowe, czyli chirurgię i ginekologiczno-położniczy. Likwidacja oddziału ginekologiczno-położniczego spowoduje ubytek przychodów z kontraktu, odejście lekarzy ze szpitali a także z przychodni w konsekwencji ich likwidację, co bardzo utrudni dostęp pacjentek do bezpłatnych usług ginekologicznych oraz spowoduje ogromny wzrost kosztów chirurgii.

          Wzrost kosztów chirurgii będzie na tyle duży, że jego dalsze utrzymywanie będzie samobójstwem finansowym dla szpitala i w niedługim czasie usłyszymy, że ze względu na wysokie koszty należy zlikwidować oddział chirurgii. Kolejny zlikwidowany oddział spowoduje odejście lekarzy chirurgów, którzy dziś pracują w naszym szpitalu. To z kolei wygeneruje kolejny problem związany z brakiem możliwości obsady lekarskiej w poradni chirurgicznej i zakończy się jej likwidacją. Bardzo trudno a nawet wręcz niemożliwe będzie znalezienie lekarzy chirurgów do poradni, jeżeli w szpitalu nie będzie oddziałów zabiegowych.

          Jeżeli jeszcze zlikwiduje się oddział pediatryczny to co zostanie w naszym szpitalu? Interna, oddział rehabilitacyjny i kilka poradni, których koszty poszybują znowu dramatycznie, bo mniejsza liczba pacjentów podniesie koszty funkcjonowania laboratorium, serologii czy RTG. Próba tworzenia nowych oddziałów zachowawczych także mija się z celem, ponieważ już dziś mamy problemy z obsadą lekarską interny, to skąd nagle znajdą się nowi lekarze na przykład do zakładu opiekuńczo-leczniczego, nie mówiąc o dodatkowych pielęgniarkach? Oddział ten jest częściowo płatny przez pacjentów, to rodzi się następne pytanie czy znajdzie się ich aż 45, bo dopiero przy tej liczbie ledwo się one bilansowały. Przy mniejszej liczbie pacjentów w ogóle nie opłaca się tworzenie takiego oddziału, ponieważ jeden oddział deficytowy zastąpimy innym deficytowym i poniesiemy dodatkowe koszty na jego utworzenie. Zupełnie bez sensu.

            Pomysł powiększenia oddziału rehabilitacji przy obecnych problemach kadrowych jest tak samo mało realistyczny jak utworzenie zakładu opiekuńczo leczniczego. Dlatego wracamy do punktu wyjścia, czyli konieczności utrzymania czterech podstawowych oddziałów, bo bez nich szpital nie ma racji bytu a mieszkańcy jak i turyści nie będą mogli czuć się bezpiecznie w Bieszczadach. Obowiązkiem naszym, mieszkańców powiatu, ale także turystów, którzy corocznie tłumnie nas odwiedzają jest wywieranie presji na dyrekcję, Zarząd i Radę Powiatu Bieszczadzkiego, aby nie zlikwidowano nam szpitala. Zdaję sobie sprawę, że sytuacja finansowa szpitala jest dramatyczna, ale rolą władz powiatu jest podjęcie natychmiastowych decyzji, aby to zmienić, łącznie z zabieganiem o uchwalenie przepisów dotyczących oddłużenia szpitali.

           Bardzo dużo szkody szpitalowi przyniosły różne pomysły restrukturyzacyjne, o których tylko mówiono a na realizację których brakło odwagi. Informacje, które przedostawały się do opinii publicznej powodowały tylko dalszy odpływ pacjentów, którzy coraz mniej wierzyli, że szpital w Ustrzykach Dolnych się utrzyma. Najbardziej na tym ucierpiała ginekologia z położnictwem, którą już co najmniej od 10 lat chce się zlikwidować a w sprawie której do dziś nie podjęto żadnych decyzji. Dlatego mniej opowiadania a więcej działania powinniśmy sobie życzyć od rządzących abyśmy za rok nie obudzili się bez szpitala w naszym powiecie. Pewne przemyślenia o sposobie funkcjonowania naszego szpitala postaram się przedstawić w następnym odcinku o szpitalu ustrzyckim, do czytania, którego już dziś zapraszam.
      Ewa Sudoł

Jaka przyszłość czeka ustrzycki szpital? odcinek drugi  Ewa Sudoł 27-06-2019r.

          W ustrzyckim szpitalu jak w soczewce skupiają się wszystkie problemy polskich szpitali powiatowych z tą jednak różnicą, że większość z nich w latach 2006-2014 bardzo mocno unowocześniła swoją infrastrukturę a Ustrzyki nie. W tamtym okresie były największe możliwości pozyskania środków unijnych na modernizację przestarzałych budynków czy zakup nowego sprzętu medycznego. Niestety nasz szpital nie miał takiego szczęścia i poza budową nowoczesnej kotłowni gazowo-olejowej żadnych innych o takich rozmiarach inwestycji nie zrealizowano. Zresztą z budową kotłowni też były problemy finansowe, ponieważ zabrakło na jej zakończenie. Nowoczesne kotły stoją w budynku, którego dach pozostawia bardzo dużo do życzenia a komin powinien już dawno zostać wyremontowany. Żadnych poważnych inwestycji nie przeprowadzono także w minionej kadencji samorządowej. Poza szumnymi obietnicami o pozyskanych środkach unijnych na modernizację szpitala do dziś niczego nie zrobiono. Remont dachu szpitalnego rozpoczęty przed wyborami w minionym roku dopiero obecnie jest kontynuowany, w dodatku ze środków powiatu.

          Nie posiada nasz szpital także zbyt wielu nowoczesnych urządzeń medycznych, Jedynie od czasu do czasu udało się zakupić coś extra jak np. aparat do RTG, który do dziś jeszcze nazywany jest mercedesem wśród tego rodzaju sprzętów. Nie wiedzieć czemu w tamtym roku zakupiono nowy aparat, którego funkcjonalność jest gorsza od tego starego. Doświadczyła tego moja mama, kiedy ze względu na ograniczoną ruchomość po złamaniu kości udowej nie można było jej zrobić zdjęcia RTG. Nie wiadomo co stało się ze starym aparatem RTG, ponieważ Starostwo na moje zapytanie odpowiedziało, że nie ma wiedzy na ten temat. Mam nadzieję, że sprzedano go za dobrą cenę. W tej sprawie wysłałam zapytanie prasowe do dyrekcji SP ZOZ w Ustrzykach Dolnych. Z niezrozumiałych powodów natomiast nie zakupiono na salę operacyjnego tzw. ramienia C, które jest stare, wyeksploatowane i w dodatku bardzo często niesprawne. Brak sprawnego ramienia C powoduje ucieczkę pacjentów do innych szpitali.

          Doposażenie szpitala poprawiło się dopiero w 2017 roku, gdzie z dotacji Wojewody został zakupiony sprzęt ratujący życie, karetka pogotowia oraz nowy stół operacyjny. Według informacji otrzymanej od Starosty Bieszczadzkiego w roku bieżącym zostaną ogłoszone przetargi na termomodernizację szpitala oraz modernizację Izby Przyjęć i Oddziału Chirurgicznego. Trzymamy za słowo Pana Starostę, że tak właśnie będzie, ponieważ jak dotąd takich obietnic złożył już co najmniej kilka. Termomodernizacja szpitala jest bardzo istotna z punku ekonomicznego szpitala, ponieważ oszczędności z tego tytułu mogą wynosić od 30-40% obecnych kosztów eksploatacji. Nie mam wiedzy na czym będzie polegać modernizacja Izby Przyjęć i Oddziału chirurgicznego, ale mam nadzieję, że wkrótce się dowiemy z ogłoszonych przetargów.

          Dosyć dużo rozpisałam się na temat inwestycji i nowego sprzętu medycznego, ale ma to bardzo duże znaczenie dla dalszego funkcjonowania szpitala przy próbie pozyskania nowych lekarzy. Ogromny deficyt kadry medycznej i to nie tylko lekarskiej, ale także diagnostów, pielęgniarek czy rehabilitantów powoduje, że szpitale bardzo mocno walczą pomiędzy sobą o każdą nową osobę na medycznym rynku pracy. Szpital ustrzycki ze względu na brak dobrego sprzętu diagnostycznego takiego jak tomograf, dobre ultrasonografy, echo serca stał od razu na straconej pozycji. Po pierwsze nie mógł skusić lekarzy dobrą infrastrukturą, po drugie ze względu na ograniczone środki finansowe nie mógł też zaproponować wyższych stawek niż inni. Brak lekarzy powodował z roku na rok kurczenie się wachlarza usług medycznych i zmniejszanie kontraktu. Dodatkowo presja powiatu na dyrektorów, aby zmniejszano koszty w szpitalu jeszcze bardziej pogarszała sytuację szpitala. Oszczędzano dosłownie na wszystkim co oczywiście odbijało się na jakości usług medycznych a to z kolei powodowało dalszy odpływ pacjentów do innych szpitali i dalszy spadek przychodów.

          Tutaj bardzo mocno chcę podkreślić, że dalsze obniżanie kosztów naszego szpitala będzie niebezpieczne dla pacjentów oraz spowoduje utratę kontraktu zawartego z NFZ. Niespełnienie standardów dotyczących infrastruktury jak i personelu medycznego spowoduje wypowiedzenie umowy przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Dlatego uważam, że Rada i Zarząd Powiatu oraz dyrekcja SPZOZ powinni się w końcu skupić na tym, aby do ustrzyckiego szpitala wrócili pacjenci, którzy pomocy obecnie szukają w szpitalach ościennych. Odpływ pacjentów z powiatu bieszczadzkiego do innych szpitali waha się od 35 do 45% w zależności od oddziału. Gdyby przynajmniej połowa tych pacjentów wróciła do Ustrzyk Dolnych nasz szpital wg warunków jakie miały miejsce w 2017 roku miałby szansę do dwóch lat poprawić wynik finansowy w taki sposób, że przychody zrównoważyłyby się z kosztami. Niestety obecnie nie jest to już możliwe, ponieważ koszty chyba wymknęły się spod kontroli, skoro wynik finansowy tak drastycznie się pogorszył i strata przyrosła w ciągu roku o 2,763 mln zł i wyniosła na koniec 2018 roku 5,140 mln zł. Musimy pamiętać, że tak wysoka strata wystąpiła przy przychodach z kontraktu w wysokości 18,388 mln zł.

          Według mojej wiedzy i znajomości naszego szpitala po wyłączeniu ratownictwa ze struktur szpitala i spadku kontraktu o około 4,5 mln zł w 2019 roku możemy być świadkami zapaści finansowej szpitala, jeżeli powiat nie podejmie radykalnych kroków. Po raz kolejny chcę zaapelować do władz powiatu, aby te radykalne działania nie polegały na likwidacji oddziałów a tym bardziej oddziału ginekologiczno - położniczego, ponieważ będzie to początek końca szpitala. Decyzje powiatu powinny pójść w kierunku rozszerzenia działalności szpitala, zwiększeniu zatrudnienia lekarzy a tym samym zwiększeniu przychodów. Likwidacja oddziału ginekologiczno-położniczego w bardzo krótkim czasie spowoduje likwidację oddziału chirurgicznego, ponieważ przy dwóch oddziałach zabiegowych koszty bloku operacyjnego rozbijały się na obydwa a po likwidacji ginekologii chirurgia będzie miała koszty wyższe co najmniej dwukrotnie niż przychody. Dlatego nie wierzcie, że skończy się tylko na likwidacji tylko jednego oddziału w dodatku jedynego, który ma pełną obsadę zarówno lekarską jak i położnych.

          Dodatkowe argumenty za pozostawieniem oddziału ginekologiczno-położniczego przedstawię w kolejnym odcinku poświęconym ustrzyckiemu szpitalowi. Na pewno otrzymacie jeszcze dużo nowych faktów jak i mój komentarz do nich.
Ewa Sudoł

Jaka przyszłość czeka ustrzycki szpital? - Ewa Sudoł - 21-06-2019r.

          Długo się zastanawiałam, czy powinnam podejmować temat ustrzyckiego szpitala, aby nie zostać posądzonym o stronniczość. Jednak po wielu pytaniach od zaniepokojonych mieszkańców naszego powiatu co sądzę o przyszłości szpitala w Ustrzykach Dolnych postanowiłam zabrać głos w tej sprawie. Mnie osobiście zmartwiła przede wszystkim bardzo wysoka strata finansowa szpitala, która w 2018 roku wyniosła 5,140 mln zł i w stosunku do roku 2017 wzrosła o 2,763 mln zł (216,2%) przy prawie takiej samej wysokości kontraktu rok do roku. Ponieważ jest to bardzo obszerny temat, który trudno wyczerpać w jednym artykule, moja opinia o szpitalu i ochronie zdrowia w Polsce została podzielona na kilka części.

          Aby zrozumieć to w jakiej sytuacji jest dziś szpital w Ustrzykach Dolnych musimy cofnąć się kilkanaście lat do tyłu, do momentu, gdy w 1999 roku powstawały powiaty w tym powiat bieszczadzki. Wtedy to właśnie rozpoczął się zjazd szpitala po równi pochyłej w dół i trwa do dziś. Nie wszyscy już pamiętają, ale to wtedy powiaty stały się organami założycielskimi dla szpitali oraz wzięły je na tzw. „garnuszek”. W praktyce dla dużej liczby szpitali powiatowych był to początek katastrofy finansowej, która wlecze się za nimi do dziś. Niedofinansowane i biedne powiaty takie jak nasz powiat bieszczadzki otrzymały szpital, który wymagał pilnych remontów i zakupu wyposażenia.

          Na domiar złego państwo, praktycznie całkowicie „umyło ręce” od spraw szpitali powiatowych zrzucając wszystkie problemy na samorządy, które tak naprawdę nigdy nie otrzymały wystarczających środków, aby je dofinansować. Po drodze jeszcze kilka razy rządzący mnożyli problemy w szpitalach powiatowych, gdzie do legendy już przeszła słynna „ustawa 203”. Dla tych co nie wiedzą co oznaczała ta ustawa to w skrócie napiszę, że podwyższono ustawą pielęgniarkom wynagrodzenie, ale nie zabezpieczono dla szpitali żadnych środków na ten cel. Jak zrobiła się z tego awantura na całą Polskę, rząd zaproponował szpitalom pożyczkę na wynagrodzenia. Potem nastąpiła era reformowania całego systemu służby zdrowia, które to reformy tylko pogorszyły i tak trudną sytuację szpitali powiatowych. O ile w jakiś sposób zadbano o szpitale kliniczne czy wojewódzkie to w powiatach pogłębiał się chaos a prywatyzacja, która miała być remedium na wszystkie bolączki szpitalne, jeszcze bardziej skomplikowała sytuację.

          Po takim wstępie wróćmy do szpitala ustrzyckiego, w 1999 roku w pierwszej kadencji Rady Powiatu Bieszczadzkiego sytuacja polityczna była bardzo niekorzystna, gdyż wtedy w powiecie większość zdobyli zwolennicy obecnego powiatu leskiego. Radni reprezentujący obecny powiat bieszczadzki nie mieli żadnych swoich przedstawicieli w Zarządzie Powiatu, gdzie zapadały najważniejsze decyzje w tym także dotyczące szpitali. Stało się w głównej mierze przez konflikt pomiędzy poszczególnymi radnymi, który potem doprowadził do podziału powiatu bieszczadzkiego na dwa powiaty a także przez osobiste ambicje, które skutkowały odrzuceniem miejsca w zarządzie powiatu przez radnych z obecnego powiatu bieszczadzkiego.

          Dla młodszych czytelników przypominam, że w tym czasie powiat miał w swoich zasobach szpital w Lesku i Ustrzykach Dolnych co miało ogromne znaczenie przy podziale środków finansowych na inwestycje szpitalne. Na początku XXI wieku trudną sytuację finansową dyrektorzy szpitali próbowali ratować wyzbywając się części swego majątku poprzez likwidację wiejskich ośrodków zdrowia i przychodni miejskich. W Ustrzykach Dolnych w ten sposób zlikwidowano praktycznie wszystkie wiejskie ośrodki oraz przychodnię na ulicy Jana Pawła II. Władze powiatu bieszczadzkiego po przyjęciu na swój stan nieruchomości szpitalnych szybko się ich wyzbyły poprzez sprzedaż a środki przeznaczyły na szpital, ale nie ustrzycki, lecz leski. Takim podziałem środków skończyły się wojenki pomiędzy radnymi leskimi i bieszczadzkimi. Strona leska bezwzględnie wykorzystywała swoją przewagę w radzie i większość środków na inwestycje lokowała na terenie obecnego powiatu leskiego na czym bardzo skorzystał szpital leski.

          W tamtym okresie na skutek kolejnej już reformy ochrony zdrowia powstały gabinety lekarzy rodzinnych, które spowodowały masowy odpływ lekarzy internistów ze szpitali w tym także ze szpitala ustrzyckiego. Jak złe to były decyzje dyrekcji szpitali, że nie potworzyły w ramach swoich struktur gabinetów lekarzy rodzinnych i pozwoliły na odejście dużej grupy lekarzy na prywatną działalność wszyscy przekonali się po kilku latach. Na początku wszystkim się wydawało, że szpital zmniejszy koszty osobowe, bo przecież lekarze odchodzili na własną prośbę, nie musiano wypłacać odpraw, ponosić kosztów na tworzenie nowych poradni. Niestety było to bardzo krótkowzroczne myślenie, bo już po kilku latach okazało się, że lekarzy nagle zaczyna brakować. Do tego oderwanie lekarza rodzinnego od szpitala spowodowało przerzucanie części kosztów przez tych pierwszych na szpital a pacjenci w pierwszych latach funkcjonowania reformy bardzo często nie mogli się doprosić skierowania na podstawowe badania diagnostyczne. Na terenie powiatu bieszczadzkiego dodatkowym problemem była rezygnacja większości lekarzy rodzinnych z usług szpitalnego laboratorium, co znacząco zwiększyło koszty jego funkcjonowania.

          Kolejne lata funkcjonowania szpitala ustrzyckiego to kilka prób jego restrukturyzacji, zmiany kolejnych dyrektorów i opracowywanie programów naprawczych, których główne konkluzje sprowadzały się do tego, że wszędzie należy dramatycznie obniżać koszty, zmniejszać liczbę łóżek na oddziałach oraz zlikwidować oddziały zabiegowe (ginekologia, chirurgia). W każdym programie naprawczym przewijały się wizje tworzenia dużego oddziału rehabilitacji oraz zakładu opiekuńczo-leczniczego. W każdym też przewidywano bardzo duże środki na inwestycje, natomiast w żadnym z programów, które miałam możliwość przeczytania nie wzięto pod uwagę faktu, że aby szpital w ogóle istniał i dobrze funkcjonował to w pierwszej kolejności należy zadbać o kadrę medyczną oraz wzrost dochodów.

           W trakcie prawie 20 lat funkcjonowania ustrzyckiego szpitala pod skrzydłami samorządu powiatowego niestety bardzo niewiele inwestycji zostało tam przeprowadzonych. Starzejąca się infrastruktura szpitalna oraz nowe wymagania dotyczące szpitali, kilka razy stwarzały zagrożenie, że szpital zostanie najzwyczajniej w świecie zamknięty przez instytucje kontrolne. Na szczęście do tego nie doszło, ale takie zagrożenie jest nadal bardzo realne, jeżeli w końcu samorząd powiatowy nie zadba o przeprowadzenie koniecznych inwestycji dostosowujących szpital do obowiązujących standardów. Ktoś może spytać, dlaczego piszę, że samorząd powiatowy powinien to zrobić a nie szpital. Otóż przepisy prawne są tak skonstruowane, że ze środków wypłacanych z NFZ szpital ma prawo wykorzystywać je na działalność bieżącą natomiast zadaniem własnym powiatu jest dbanie o infrastrukturę.

          Po takim trochę długim wstępie, ale koniecznym dla zrozumienia tego, dlaczego jest tak źle w drugiej części mojego artykułu spróbuję znaleźć odpowiedź na pytanie jaka będzie przyszłość ustrzyckiego szpitala.

Ewa Sudoł

Zaproszenie do współpracy

Zapraszamy do współtworzenia naszej gazety przez bieszczadzkich poetów, pisarzy, fotografów, rzeźbiarzy, malarzy i innych artystów. Na naszej stronie możecie pochwalić się swoją twórczością oraz ją zapromować. Bardzo chętnie będziemy udostępniać łamy naszej gazety młodym, debiutującym artystom aby mogli zaprezentować się szerszej publiczności.
Serdecznie zapraszamy do współpracy. Zainteresowanych naszą ofertą prosimy o kontakt : tel- 883 018 180, e-mail- redakcja@zaslyszane-w-bieszczadach.pl
Zasłyszane w Bieszczadach - portal opinii
Wszelkie prawa zastrzeżone
Redaktor Naczelny - Ewa Sudoł
Liczba odwiedzin: 11624511
Ta strona może korzystać z Cookies.
Ta strona może wykorzystywać pliki Cookies, dzięki którym może działać lepiej. W każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki. Korzystając z naszego serwisu, zgadzasz się na użycie plików Cookies.

OK, rozumiem lub Więcej Informacji
Informacja o Cookies
Ta strona może wykorzystywać pliki Cookies, dzięki którym może działać lepiej. W każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki. Korzystając z naszego serwisu, zgadzasz się na użycie plików Cookies.
OK, rozumiem