Pisałam kilka dni wcześniej o dramatycznej sytuacji w zakresie lecznictwa szpitalnego na terenie trzech bieszczadzkich powiatów. Okazało się, że życie oczywiście dopisało jeszcze tragiczniejszy scenariusz. W dniu 21 października wskutek kłopotów z obsadą personelu na ustrzyckiej izbie przyjęć, SOR-e w szpitalu w Brzozowie oraz całkowitym zamknięciem SOR-u w Sanoku w związku z przekształcaniem tego szpitala w tzw. covidowy na 4 powiaty do godziny 19 działał tylko jeden SOR w szpitalu w Lesku. Sceny jakie rozgrywały się pod leskim szpitalem pominę milczeniem, aby nie straszyć czytelników. Niemniej jednak wg Dyrektora leskiego SPZOZ:
- Byliśmy na granicy wydolności szpitala i niewiele brakowało, aby doszło do nieszczęścia.
Po raz kolejny okazało się, że niektóre procedury (kwarantanna zdrowego personelu) nie tylko nie pomagają, ale wręcz doprowadzają do bardzo niebezpiecznych incydentów jak w wyżej opisanym przypadku. Wracając jednak do tego jaka jest obecnie sytuacja w szpitalach przeprowadziłam rozmowy z dyrektorami ustrzyckiego i leskiego SPZOZ. Niestety pomimo kilku telefonów do dyrektora sanockiego szpitala, nie udało mi otrzymać z tej placówki żadnych informacji, a szkoda, ponieważ mieszkańcy tego powiatu też chcieliby wiedzieć na co mogą liczyć w ich rodzimym mieście. Ponieważ wszystko jest bardzo dynamiczne, co chwilę zmieniają się zarówno obsady szpitali, jak i ich wewnętrzne procedury to w momencie ukazania się tego artykułu mogą już pojawić się nowe okoliczności. Postaram się jednak na bieżąco informować co aktualnie się dzieje, ponieważ dostęp do szpitali czy POZ to często sprawa życia lub śmierci.
Z informacji przekazanych mi przez Dyrektor z Ustrzyk Dolnych wynika, że sytuacja na Izbie Przyjęć wróciła do normy, udało się ją ponownie uruchomić, pomimo kłopotów kadrowych wynikających z zakażenia coronawirusem. Pacjenci z terenu powiatu bieszczadzkiego mogą znowu być zaopatrywani w ustrzyckim szpitalu, ale pod jednym warunkiem, muszą być przetestowani pod kątem koronawirusa i wynik musi być ujemny. Dyrektor Joanna Łysiak zaapelowała do lekarzy z POZ:
- Bardzo proszę, aby na hospitalizacje planowe do szpitala wysyłać pacjentów z wykonanym już testem. W innym przypadku są oni testowani w ustrzyckim laboratorium i oczekując na wynik muszą przebywać w przyszpitalnych izolatkach, ewentualnie w domu do momentu potwierdzenia ujemnego testu.
Zgodnie z decyzją Wojewody Podkarpackiego szpital w Ustrzykach Dolnych przekształcił na okres pandemii łóżka z nowo otwartego Zakładu Opiekuńczo Leczniczego na łóżka internistyczne. Na dziś w szpitalu jest aż 59 łóżek dla pacjentów chorób wewnętrznych i przyjmowani mają być zarówno pacjenci planowi jak i w stanach zagrożenia życia pod warunkiem, że mają ujemne testy na coronawirusa. W tym miejscu muszę się zatrzymać, ponieważ bardziej spostrzegawcze osoby na pewno zauważyły, że nie dotyczy to osób zarażonych, ani osób z brakiem aktualnego ujemnego testu.
O ile wg informacji Pani Dyrektor pacjenci „covidovi” mają być przyjmowani do szpitala jednoimiennego w Sanoku to tzw. pacjenci nie zidentyfikowani znaleźli się poza systemem szpitalnym, ponieważ nawet w stanie zagrożenia życia ani szpital sanocki ani ustrzycki nie przyjmą ich na oddziały szpitalne.
W ustrzyckim szpitalu ci chorzy bez testu zostaną skierowani do izolatki, których liczba na szczęście się zwiększyła o 3 do 7 miejsc (zakupiono 2 kontenery z 4 – ma izolatkami), ponieważ personel ani pozostali pacjenci nie mogą być narażeni na zakażenie wirusem. Natomiast do szpitala w Sanoku zostaną przyjęci tylko i wyłącznie wtedy, gdy posiadają pozytywny test, świadczący o zakażeniu. Pacjentów „niecovidowych” szpital sanocki nie przyjmie. Obecnie nie posiadam wiedzy, kiedy sanocki szpital otworzy się na nowych pacjentów po reorganizacji.
W Ustrzykach Dolnych oddział pediatryczny nieprzerwanie przyjmuje małych pacjentów i co jest istotne jest to jedyny oddział, gdzie lekarze nie stawiają żadnych ograniczeń. Chore dziecko przyjmowane jest na oddział w warunkach zaostrzonego reżimu sanitarnego i po wstępnych badaniach jest kierowane na sale czyste bądź na izolatkę, gdzie jest leczone i oczekuje na wynik testu. Dyrektorka nie ukrywała zadowolenia z pracy personelu pediatrii:
-Gorąco chcę podziękować lekarkom i personelowi z pediatrii, za to, że pomimo pandemii ani na chwilę leczenie na oddziale nie zostało wstrzymane a mali pacjenci na bieżąco byli hospitalizowani.
W szpitalu czynne są także wszystkie poradnie, rehabilitacja dzienna i szpitalna, POZ i nocna i świąteczna opieka oraz chirurgia planowa. Ostre stany chirurgiczne jednak odsyłane nadal są do SPZOZ w Lesku a w przypadku braku wolnych miejsc do Brzozowa, Przemyśla, Krosna lub Jasła.
Możliwość skorzystania z tych szpitali to jedno, natomiast rzeczywistość to drugie. Więcej na ten temat na pewno powiedzieliby ratownicy medyczni, którzy z ostrymi pacjentami chirurgicznymi nieraz zwiedzą kilka szpitali zanim znajdą łóżko chirurgiczne. Pamiętajmy jeszcze o tym, że pacjent zanim trafi na stół musi być jeszcze przetestowany. Jeszcze bardziej dramatycznie wygląda sytuacja pacjentów neurologicznych. Najbliższy taki oddział znajdował się w Sanoku, teraz po reorganizacji okazuje się, że tych pacjentów ma przyjmować Krosno lub Brzozów, ewentualnie Przemyśl. Jak to się ma do tej tzw. złotej godziny przy udarze dla pacjentów z powiatu bieszczadzkiego czy leskiego? Niestety nijak, nie mają oni żadnych szans, aby z najdalszych terenów tych powiatów dojechać na oddział neurologiczny wymienionych szpitali.
Na szczęście nadal działa oddział hemodynamiki w Sanoku i osoby z podejrzeniem zawału miejmy nadzieję, znajdą tam pomoc bez względu na to czy mają testy czy też nie. Wydawać by się mogło, że w najlepszej sytuacji znajdują się mieszkańcy powiatu leskiego, ponieważ ich szpital wraz z SOR-em pracuje praktycznie cały czas z chwilowymi perturbacjami. Nie jest jednak tak różowo z kilku powodów. W tym szpitalu także załoga została zdziesiątkowana przez wirusa i jak wszędzie są braki kadrowe. Do tego zamknięcie SOR-u w trzech powiatach praktycznie przez dobę spowodowało, że łóżka w izolatkach są właściwie wszystkie zajęte. Dziś dopiero wg informacji przekazanej przez dyrektora leskiego szpitala, udało się kilku pacjentów przekazać do szpitali o wyższej referencji. Sytuację jednak nadal pogarsza fakt, że przez leski SOR przewijają się nadal pacjenci chirurgiczni i ginekologiczni z trzech powiatów. Dlatego nie powinna budzić zdziwienia kolejka oczekujących karetek pod szpitalem w Lesku.
I o jeszcze jednej sprawie należy napisać, w czasie pandemii najbardziej poszukiwanym łóżkiem szpitalnym jest izolatka, bo to w niej chorzy oczekują na testy i ich wyniki. Najczęściej dzieje się to na SOR-e, bo to jest miejsce segregacji pacjentów i przekazywanie ich na oddziały i to one są tym wąskim gardłem w szpitalach. Aby pacjenta przekazać na oddział musi być on przetestowany, ale wyniki lekarze otrzymują nieraz dopiero w trzeciej dobie od pobrania co potwierdzili mi dyrektorzy szpitali. Tak naprawdę nie powinno się tworzyć szpitali jednoimiennych, ponieważ dochodzi do takich absurdów jak obecnie na naszym terenie. Dziewięćdziesiąt tysięcy mieszkańców powiatu sanockiego z dnia na dzień pozbawia się zabezpieczenia szpitalnego, ponieważ szpital się zamknął i trwa reorganizacja a szpitale ościenne pękają w szwach i blokują się ich SOR-y.
Może zamiast tego należało wezwać lekarzy POZ, aby przetestowali wszystkich swoich pacjentów należących do grupy ryzyka zarówno ze względu na wiek jak i choroby przewlekłe. Przecież oni wiedzą najlepiej kto może w krótkim czasie stać się pacjentem szpitala. Zdaję sobie sprawę, że testy ujemne dziś po tygodniu mogą być już nieaktualne, ale i tak taniej wyjdzie kilka razy wytestować pacjenta niż wozić go godzinami od szpitala do szpitala w poszukiwaniu wolnej izolatki. Testy to jeden z przykładów jak można sobie życie ułatwić w sytuacji chronicznych niedoborów miejsc w izolatkach. Innym sposobem może być traktowanie każdego pacjenta jako osobę zarażoną i postępować z nią w taki sposób jak postępują w szpitalach jednoimiennych.
Tak naprawdę nigdy nie uda się w szpitalach niecovidowych uniknąć zakażeń wewnątrzszpitalnych, bo pacjent w dniu pobrania testów może być zarażony, ale test jest wykonywany zbyt szybko i wychodzi ujemny. Takich przypadków jest bardzo dużo, a świadczy o tym zakażony personel w wielu szpitalach. Może najwyższy czas zacząć przyzwyczajać się do myśli życia z coronawirusem i zacząć go traktować jak inne choroby zakaźne wcale nie mniej groźne jak on. Wyciszyć panikę, postawić na zapobieganie zarażeniom poprzez podnoszenie odporności. Jest znakomita okazja, aby przypomnieć ludziom, że nasza odporność wzrasta poprzez prawidłowe, zdrowe odżywianie, uprawianie sportu i przebywanie na świeżym powietrzu. Truizmy, ktoś powie. Tak, ale najbardziej skuteczne w walce ze wszystkimi wirusami, nie tylko z Covid-19.